Post Image Header
Nie idź tą drogą, czyli co poszło nie tak w social mediach w ostatnim roku
Krysia 10 Jan 2019
Powrót do SocialMonster

Rok 2018 to bez wątpienia rok należący do social mediów - chyba jeszcze bardziej niż poprzedni. Jeśli nie masz konta w popularnych portalach społecznościowych, to po prostu nie istniejesz. Niestety, czasami prowadzenie własnych social mediów wymyka się nam z rąk i zupełnie tracimy kontrolę nad tym, co stworzyliśmy. Ku przestrodze pokazujemy, komu i w jaki sposób noga się powinęła. Poniżej trzy wybrane małe kryzysowe potworki z rodzimego podwórka. Zobaczcie, czego unikać.

 

1. Willa „Karpatia”, czyli komuś puściły nerwy

Początek roku 2018 przyniósł niezły smaczek dla tropicieli skandalików w social mediach. Spór między willą „Karpatia” a użytkownikami portalu Wykop.pl odbił się głośnym echem w przestrzeni internetowej. Wszystko zaczęło się od wpisu jednego z użytkowników wspomnianego serwisu. Dotyczył on historii jego ciotki i innych członków rodziny, którzy gościli w willi. Niezadowolona z pobytu kobieta wystawiła negatywny komentarz na facebookowym profilu obiektu. Komentarz spotkał się z - mówiąc delikatnie - niezbyt elegancką odpowiedzią ze strony pracownika willi prowadzącego profil. Próba obrony kobiety przez jej krewnego spowodowała lawinę obraźliwych wpisów i gróźb pod adresem zarówno komentującej, jak i jej rodziny. Wówczas do akcji włączyli się wykopowicze, którzy zaczęli drążyć temat i brać odwet za niestosowne zachowanie właścicieli willi i ich pracownika. Ciekawostką w całej tej aferze była zawziętość i determinacja użytkowników portalu wykop.pl, którzy za punkt honoru powzięli sobie kompromitację właścicieli willi i ukazanie ich prawdziwego stosunku do gości. Afera z willą w roli głównej stała się na kilka dni tematem numer jeden w polskich mediach. Po kilku dniach temat ucichł, ale niesmak został. I w zasadzie nie wiadomo, komu udało się z tego konfliktu wyjść obronną ręką.
Co poszło nie tak? Cała sytuacja zaczęła się od niewłaściwego zachowania osoby prowadzącej profil. Jak dowiedli tego Wykopowicze, nie było to pierwsze tego rodzaju zachowanie. Co prawda właściciele willi kajali się, ale okazało się, że nie do końca szczerze. Reakcja z ich strony na niewłaściwy komentarz przyszła zbyt późno, a działania naprawcze zatrudnionej agencji były zbyt nachalne. Inną kwestią jest również to, że Wykopowicze zwyczajnie zawzięli się na właścicieli willi.

2. Martyna i jej plastik

Za co lubimy Martynę Wojciechowską? Za pierwszy kobiecy program podróżniczy, naturalność i empatię. Nikogo zbytnio nie oburzyło, gdy Martyna zaczęła współpracować z marką Żywiec Zdrój. Wszelkie wątpliwości zostały zagłuszone przez szlachetną akcję sadzenia drzew za każdą zakupioną butelkę wody. W sumie - wszystko szło dobrze. Aż do chwili pojawienia się na profilu Martyny Wojciechowskiej wpisu o pożyteczności i nieszkodliwości plastiku, a także jego wyższości nad szkłem. Nawet jeśli autor wpisu podawał racjonalne argumenty, które przy bliższym poznaniu mogły w odpowiednim kontekście nabrać sensu, to skojarzenie „plastik i ekologia” minęły się jak jadące z naprzeciwka samochody. Podróżniczce zarzucono hipokryzję i oszustwo. W całym tym zamieszaniu umknęła jedna istotna informacja - zeszłoroczna edycja kampanii prowadzonej przez markę Żywiec Zdrój dotyczyła recyklingu, czyli tego, co powinno dotyczyć bezwzględnie produkowanych przez nas odpadów. Ostatecznie jednak na wizerunku Martyny Wojciechowskiej pozostała skaza.
Co poszło nie tak? Temat wpisu był mocno kontrowersyjny. Choć podróżniczka chciała zachęcić do recyklingu, uwaga odbiorców treści została skutecznie przeniesiona na znacznie wpływu plastiku na degradację środowiska naturalnego. Wojciechowska nie włączyła się w dyskusję nad zamieszczonym na własnym profilu wpisem. Tym samym nie nakręcała dalszej burzy. Wiele osób uważa, że podróżniczka powinna przeprosić za wyrażoną opinię.

3. Asystentka do oddania

Współczesne społeczeństwo jest bardzo mocno wyczulone na wszelkie przejawy seksizmu. Kto się go dopuści, może spodziewać się ostrych reakcji od odbiorców treści. Do tego problemu odnosił się wieloaktowy dramat, który rozegrał się na LinkedInie. Zaczęło się od niezbyt mądrego ogłoszenia, że pewien dyrektor firmy dystrybuującej narzędzia do gabinetów stomatologicznych „odda” swoją asystentkę. Sama forma ogłoszenia przyprawia o dreszcze - młoda kobieta została potraktowana jak przedmiot nadający się do oddania. Może i ogłoszenie zostałoby uznane za niesmaczny żart lub przebrzmiałoby bez echa, gdyby nie nagły zwrot akcji w postaci niewybrednego żartu jednego z pracowników Panasonic Polska - Marcina Anteckiego - który pod ogłoszeniem zapytał, czy asystentka „dobrze bzyka”. Niestety pan nie wykazał się zbyt błyskotliwym procesem myślenia, ponieważ uczynił to z prywatnego konta na LinkedIn. Wszyscy zatem mogli dowiedzieć się, kim jest komentujący i gdzie pracuje. Sprawę nagłośniła dziennikarka Olivia Drost, która obiecała, że nie odpuści Anteckiemu takiego zachowania. Po zaledwie dwóch godzinach od pojawienia się wpisu, do jego treści odniósł się sam autor. Twierdził, że z jego telefonu korzystał nowo poznany w szpitalu mężczyzna i to on umieścił ten komentarz. A co zrobiła marka Panasonic? Odcięła się od wypowiedzi swojego pracownika, twierdząc, że było to jego prywatne stanowisko. Firma zobowiązała się jednak do wyjaśnienia sytuacji i zapewniła, że chce zapobiegać podobnym zdarzeniom w przyszłości. Co dziwne, w obronie Marcina Anteckiego stanął psycholog zadając pytanie: „od czego są asystentki?” i atakując dziennikarkę. Opinii, że dziennikarka chce się wybić na tej aferce, było znacznie więcej.
Co poszło nie tak? Dramatyzm całej tej sytuacji polega na tym, że nikt nie wziął odpowiedzialności za niegrzeczny żart - ostatecznie autor komentarza mówił o młodej kobiecie, której w ogóle nie znał. Oczywiście tłumaczył się, ale jego wyjaśnienia nie miały wiele wspólnego z żalem za grzechy. Również firma Panasonic nie popisała się - to wyraźny sygnał, że nie jest przygotowana na sytuacje kryzysowe. Zaskakuje również postawa innych mężczyzn - nawet jeśli mają podobne poglądy co autor komentarza, nie powinni się z tym obnosić. Co z dziennikarką, dzięki której afera ujrzała światło dzienne? Została potraktowana jak pismak z brukowca o niskich lotach, który nie ma lepszych pomysłów na artykuły.

W social mediach liczy się doskonały pomysł i bycie w ciągłej interakcji z odbiorcami treści. Wszelkie działania wymagają jednak ostrożności i rozsądku - w innym razie, zamiast ugasić pożar, jeszcze go podniecimy. Najlepiej to pokazuje sytuacja z willą „Karpatia” - podjęte przez profesjonalną agencję marketingową działania podkręcały zaangażowanie Wykopowiczów ściągając na właścicieli obiektu jeszcze większą krytykę. Nawet bardzo starannie przemyślana kampania może spotkać się z krytyką ze strony odbiorców i wywołać kryzys. Popatrzmy chociażby na Martynę Wojciechowską - choć intencja była dobra, a post odpowiednio przygotowany merytorycznie, to jednak wywołał burzę, o której będzie trudno zapomnieć. Niestety, nie ma jednego skutecznego sposobu na radzenie sobie z sytuacjami kryzysowymi. Można jednak podejmować działania, które zminimalizują szkody - to jednak temat na zupełnie inny wpis.